środa, 28 grudnia 2011

Święta, święta i po świętach...

Czas świąt to czas rodzinny, choć my spędziliśmy go we własnym gronie.
Ani pogoda, ani moje samopoczucie nie nastrajało zbyt świątecznie. Jedynie kolacja Wigilijna była czymś innym niż codzienność. Dzieciaki i ich radość z prezentów jakie Mikołaj zostawił pod choinką... trudne do opisania ;)

Ja nie wiem czy to pogoda, czy po prostu leczenie tak mi daje w kość. Czuję się nieciekawie.
Jestem słaba, bolą mnie stawy - te moje nogi jak kołki po prostu odmawiaja mi posłuszeństwa czasem.
Robię się miękka w kolanach - tylko nie na widok np przystojnego faceta, ale ot tak sobie, np w kuchni przy patelni. Może to syndrom "kury domowej"???
Tak poważnie - powinnam zacząć jakąś rehabilitację, już kilka razy neurolog wspominał... tylko nie mam jak zorganizować tego (dzieciaki, dojazdy itd...).

Nadal ciągnę zestaw ten co od początku - Rifampicyna, Cipronex.
Teraz skończył się Koci Pazur, który również brałam od początku i chyba naprawdę działa.
Muszę zamówić go bo szukałam na miejscu i nie ma jak i kilku innych preparatów.

Ha ha ha - ułatwiłam sobie życie PUDEŁKIEM WĘDKARSKIM!!!
Poważnie - zakup tego cudeńka dał mi jakąś wolność :D Szykuję leki na dwa dni (jedynie nystatyna i probiotyki w lodówce muszą być). W razie wyjścia z domu, nie martwię się tylko siup do torby całe pudełeczko i mam wszystko przy sobie. Druga sprawa - jak mam uszykowane leki na cały dzień to nie ma zastanawiania się - "brałam już tą dawkę, czy nie???" bo moja skleroza...

Sami zobaczcie, jak to fajnie wygląda ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz