poniedziałek, 12 grudnia 2011

Poniedziałek...

Dzisiaj poniedziałek, nowy tydzień... jestem bardzo ciekawa co nam przyniesie.
Zaczęłam małe porządki przedświąteczne, na tyle na ile pozwalają mi różne dolegliwości - no i dzieciaki, które skutecznie niweczą plan błyszczącego, wysprzątanego mieszkanka :D
Wiem, że mieszkanie to nie muzeum itd... ale chciałabym sprzątnąć i choć chwilę się tym nacieszyć.
Na razie wygląda to tak, że sprzątnę jeden pokój, wyjdę do drugiego - bo tylko dwa mamy i zaglądając za kilka chwil widzę bałagan. Dzieciaki twierdzą, że to samo tak się robi ;)

W kuchni jest o tyle łatwiej, że tylko ja gotuję. No może trudno określić to co tam zastaję porządkiem... ale mam fantastyczną pomoc domową, co zowie się zmywarką. Naprawdę zakochałam się w niej przez ten rok już nie raz. Jest to jeden z elementów kuchni, którą wygrałam rok temu i nadal nie mogę się nią nacieszyć.
Jak na razie Weronika czasami sobie przypomni, że brudna szklankę to tam trzeba wstawić a nie na stole czy na szafce zostawić... bo może sama wskoczy?
Mąż twierdzi, że on mi nie będzie się wtrącał i po staremu zostawia statki w zlewie.
Kacper tylko lubi zaglądać do naszej Franciszki - fascynują go śmigiełka, jak można zakręcić... no i czasami woda poleci, można się pochlapać, bo woda to jego kochany żywioł.
Kochana Franciszka naprawdę daje mi duże wsparcie przy porządkach :D wszelkie zatłuszczone kratki z kuchenki, filtry tłuszczowe z okapu i takie różne trudne do mycia rzeczy bierze na siebie.

Reszta porządków już nie jest taka łatwa - odkurzacz trochę nie ma mocy ssącej, więc bywa ciężko tym bardziej, że i tak odkurzenie dywanu dla mnie to sport wyczynowy.

Jeszcze nie wiem co wymyślę na święta z jedzeniem... z moją dietą będę musiała pokombinować.
Muszę upiec coś dla domowników, no i dla siebie jakieś dozwolone słodkości.
Na pewno zrobię sernik z jogurtów bałkańskich/greckich bo go uwielbiam.
Może ciasteczka śmieciowe - czyli otręby, płatki owsiane i takie różności.
Zobaczę co jeszcze mi do głowy wpadnie ;)

Co do mojego leczenia, to w weekend chwilami ciężko było, metronidazol odczuwałam od strony żołądka.
Bóle stawów wędrujące, napady bólu głowy - jak przy migrenie, ale nie trzymało mnie przez 3 dni tylko złapało kilka razy na godzinę, dwie... Wtedy boli ucho, zęby i ogólnie w głowie się dzieją dziwności.
Teraz jest lepiej, ucisk nad oczami ale idzie to wytrzymać.

Mam nadzieję, że uda mi się zrobić co zaplanowałam sobie w duchu... bo jutro nerwowy dzień - Weronika ma komisje na stopień niepełnosprawności. Mam nadzieję, że jej przedłużą bo kłopotów nie ubyło a wręcz w drugą stronę.
Jest cały czas pod opieka specjalistów, czeka na telefon ze szpitala by zrobili pełną diagnostykę i obserwację, może tam dobiorą jej jakieś leki, ustawią to leczenie i będzie wreszcie lepiej....

No to czas na kawkę - zapraszam na świeżo mieloną, pyszną kawę... juz mi pachnie i kusi....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz