sobota, 17 grudnia 2011

Sobotnie zmagania

Dzień wczorajszy był dla mnie trudny i już w południe marzyłam by nadeszła noc...
Moja koncentracja była tak ograniczona, że miałam wrażenie kręcenia się w kółko, stania w miejscu...
Dosłownie gubiłam myśli.
Miałam odwieźć ciocię do Płocka... ale tylko do domu ją dowiozła, gdzie poczekała aż M wróci z pracy - on przejął dalszą część odstawienia cioci do domu.
Gotowanie obiadu chyba powinnam pozostawić innym, bo w pewnym momencie chciałam gołą ręką przewrócić rybę na patelni.
Do tego od rana ból karku - przez dwie godziny jakby kręcz karku mnie dopadł i trzymał i co dziwne to puścił tak samo momentalnie jak i złapał. Pierwszy raz takie coś miałam.
Nogi dziwnie kołkowate, bolące stopy, podeszwy całe w mrówach. Do tego ścięgna bolą - ale to przy tym zestawie antybiotyków normalne. Musze uważać i oszczędzać by ich nie pozrywać....
Wieczorem jak się kładłam nie mogłam znaleźć miejsca, bo nogi jak lody, zimne od kolan, nadwrażliwe na dotyk - tylko pościel a jakby ktoś mnie okładał witkami jakimiś. Ciężka noc za mną... no i przecież za mało bolało, moja głowa sie odezwała około 4... Głowa to za delikatne określenie - łeb bardziej pasuje.
Czasami jak tak bardzo boli, to mam głupie myśli... że gdyby ktoś dał mi gwarancję, że przeszczep od konia, krowy by pomógł w tej kwestii to byłabym gotowa na zamianę.
Może lepiej nie będę głośno lekarzowi tego mówić, bo każe mi z tym do specjalisty się udać....

Dla mnie to czy jestem chuda, gruba, czy wysoka-niska nie ma znaczenia. Najważniejsze, jest to jak się w tym ciele czuję - jak przytyłam po sterydach baaaardzo dużo, to problemem były ciuchy bo w nic sie nie mieściłam ale bardziej chyba to, że nie mogłam sama siebie poradzić. Kręgosłup, stawy kolanowe siadały a moje mięśnie po prostu nie dawały rady - no ale ja przybrałam jakieś 25 kg w 3 tygodnie!!! Miałam 3 brody, karczysko, bary takie, jakbym z siłowni nie wychodziła... no i okolice brzucha...
Ale od lodówki się nie oddalałam za daleko, a spałam z ... kiełbaskami i czekoladą pod poduszką ;))))
Po zmniejszeniu dawek encortonu szybko zrzuciłam nadwagę - po prostu zeszła woda i mogłam się ruszać normalnie.

Czasami jak usiądę i mam chwilkę spokoju... przeważnie w nocy gdy nie mogę spać i jest taka piękna cisza wszędzie to marzę...
I nie mam jakiś marzeń o wyjazdach, wycieczkach czy sprzętach, samochodach. Kurczę, ja chciałabym mieć więcej siły, sprawności jak kiedyś. Chciałabym, żeby nastał taki dzień gdy będę mogła zrobić to co zaplanuję bez ryzyka, że odchoruję to w jakiś sposób (nie mówię o balangach, ale np o dłuższym spacerze z dziećmi :D).  Czy te marzenia mają wogóle szansę się spełnić?

Koniec narzekania, bo trzeba odkurzyć dywan - czyli domowa rzeczywistość...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz