wtorek, 29 stycznia 2013

Znów boli...

Niestety ostatni czas nie jest dla mnie łaskawy.
Grypa żołądkowo-jelitowa mnie wymęczyła. Uzupełniłam minerały i takie tam... więc ogólny stan nie jest chyba tym spowodowany.
Wczoraj pojechałamdo miasta, żeby wysłać przesyłki z allegro (ufff sprzedałam książkę i łopatki :D z czego się strasznie cieszę bo zastój znów się robił), miałam zamiar odwiedzić lekarza by skonsultować czy ten kaszel i duszności to jeszcze długo mnie będą męczyć...
Niestety tylko zatankowałam auto i wyjeżdżając z CPN miałam tak niemiłą sytuację, że nie chciałam już tłuc sie po mieście.Nie w tych warunkach pogodowych, nie w takim stanie nerwów...
Po prostu taki niedorobiony bardzo młody kierowca uderzył w mój tył auta gdy czekałam na wolną drogę, by właczyć się do ruchu... wypchnął mnie z tego wyjazdu na połowę pasa. Nie byłoby tak dramatycznie gdyby nie ślizgawica i jadący TIR. MIałam wielkie szczęście, że miał gdzie omijać bo drugi pas był wolny.
Niby nic się nie stało, na aucie praktycznie rysy nie było... nie uderzyłam się nawet tylko mną szarpnęło mocno. Jednak głowa rozbolała i szyja po kilku godzinach. Dzisiaj tylko szyja tak boli znośnie... bo głowa ćmi ale to zmiana pogody daje popalić.
Niestety przyszła odwilź, jest duża zmiana co odczuwam już od wczoraj.
Nie mogłam spać bo ból nóg, mięśnie rwą, nie mogę wyprostować bo jakby żyłu były zbyt krótkie... nic nie pomaga ani masaż, smarowanie... nie mam jak pomóć sama sobie, a Tramal pomaga połowicznie i na krótko. Ręce sztywne jakieś bo i stawy palców, nadgarstka są jakieś mało elastyczne.
Jednym słowem choroba się znów na mnie uwzięła i mnie wyłącza z aktywnego życia. Co prawda moja aktywność i tak jest ograniczona... ale jednak mogłam zawieźć małego do przedszkola, poruszać sie po domu, zrobić zakupy... a dzisiaj znów jestem zamknięta w domu, młody ma przymusowe wolne bo nie ma jak dostarczyć go do przedszkola... a ja potrzebuję pomocy nawet przy wstawaniu.
To sobie ponarzekałam...
Może jeśli dam radę się skoncentrować na dłużej to przynajmniej wystawię jakieś nowe aukcje? Choc po lekach nie jest to łatwe (już widzę po tym co napisałam, że poprawiać naprawdę mam co... ).

Nie lubię takiej bezsilności i zależności od innych.

sobota, 12 stycznia 2013

Dość!!! Precz wszelkie bakterie, wirusy i wszelkie patogeny !!!

Jak wiecie zapewne co niektórzy, Kacperek jest chory juz dłuższy czas.
Przed świętami rozłożyło resztę domowników - czyli cała czwórka spędziła święta w domu.
W nocy z 1 na 2 stycznia Kacpi po raz kolejny zaczął gorączkować, wrócił bardzo męczący kaszel itd, itp...
Weronika rozłożyła się nim uszykowałam małego by jechać do lekarza... więc miałam dwójkę do pokazania.
Ja sama nie doszłam do siebie po świątecznej infekcji, która nie przebiegała bez komplikacji (z zapalenia oskrzeli mimo antybiotyku i zwiększonych inhalacji miałam podobno zapalenie płuc i na pogotowiu dostałam kolejny antybiotyk).
Gdy Lekarka zbadała dzieci u Kacpra stwierdziła, że to infekcja wirusowa plus nasilenie duszności spowodowane jego "prawdopodobną" astmą. Dostał kolejne leki by ułatwić mu oddychanie - tym razem już silniejsze i mamy używać na stałe przez dłuższy czas (pierwsze 7 dni 2x2 dawki Flixotide a teraz już 2x1 dawka i tak ciągnąć i obserwować). Do tego silniejszy antyalergiczny, Singulair oczywiście, Pulneo... i inhalacje z soli fizjologicznej kiedy tylko będzie chciał posiedzieć z maseczką.
Weronika miała typową grypę plus objawy wznowy choroby wrzodowej - zaostrzenie po lekach jakie dostała w święta. Więc silniejszy lek od żołądka, no-spa i przeciw grypowe.
Niestety już w czwartek Weronikę bolały uszy, potem spuchły węzły chłonne przy uszach... brzuch dalej bolał, ale to troszkę musi potrwać zanim minie.
Pojechałam do lekarza z nią, żeby ocenił te uszyska (potem miała by wymówkę, że mnie nie słyszy :D jak ją o coś proszę ;) a tak poważnie, ona ma częste zapalenia ucha, więc bałam się żeby ślad nie został.
Dostała antybiotyk niestety bo i gardło i uszy. Doktor wzięła pod uwagę zły stan jej żołądka i to co przepisała nie zrujnowało jej jeszcze bardziej tego brzucha.
Gdy juz się ucieszyłam, że Kacperkowi się poprawia a Weronika jest prawie zdrowa, przyszła noc...
Mały ok 2 zaczął marudzić, aż się ulało... Niestety do rana wymiotował co chwila, zasnął ok 5 na moment, ale obudziła go biegunka...
Płakał ze zmęczenia, bólu i bezsilności, bo nie miał już sił wymiotować.
Cały dzień zwracał na zmianę z biegunką. Pilnowałam tylko by pił choć wodę, zmuszałam co chwila choć pół łyżeczki, nawet sól fizjologiczną którą zawsze podkrada przy inhalacji gdy nie schowam albo zostaje w ampułce - nic nie chciał. Coca coli tez nie... Około południa zaczął gorączkować, i to momentami bardzo wysoko tylko wymioty nie pozwalały podać mu nic zbijającego, a czopka tez ie mogłam dać bo biegunka... Pozostały mi okłady i ewentualnie chłodna kąpiel
Wczoraj już wezwałam wizytę domową (mam popsuty samochód więc nie miałam jak jechać).
Pani Doktor bardzo dokładnie zbadała malca, i wypisała skierowanie na oddział. Tylko ostrzegała, że tam jest bardzo duzo dzieci więc nie wiadomo czy go przyjmą.
Mały po południu się ożywił, nawet chrupka zjadł takiego zwykłego, popił troszkę i nie zwracał... i nie odwadniał się bardziej a gorączka mimo, że rosła to juz nie do 40 a do 38 i nie podawałam nawet syropu na zbicie, jedynie biegunka dalej męczyła małego.
Widać było, że jakby krok do przodu... dlatego postanowiłam nie narażac go na dodatkowe wirusy szpitalne i zostliśmy w domu - gdyby tylko cos się działo zaraz bym jechała a mamy dosłownie 3 km może do szpitala.
Dzisiaj od rana Kacperek zwrócił niewiele, biegunka męczy dalej... ale się nie odwadnia, pije całkiem ładnie, nawet się dopomina jedzenia... choć nie zjada tak ochoczo. Najważniejsze, że zjadł biszkopta i został w brzuszku... chrupki, słone paluszki... jeszcze tylko od dołu trzeba zatkać :)

Niestety ja chyba nie doleczyłam infekcji tak na 100%, albo może coś zlapałam, czy przemęczenie daje w kość...
Mam spore kłopoty z oddychaniem, jestem osłabiona, mam zawroty głowy.
Czuję się naprawdę kiepsko i ratuję się inhalacjami (inhalator pracuje teraz tak często jak nigdy, bo z Kacprem na zmianę tylko zmieniamy nebulizator.
 Oto ja - wymęczona i zblazowana...

niedziela, 6 stycznia 2013

1%

Kolejny już raz proszę Was o pomoc - możecie to zrobić przekazując swój 1%.

W tym roku pierwszy raz zbieram go razem z Weroniką.
Ci którzy nas już troszkę znają, wiedzą że Wera ma duże kłopoty zdrowotne. Jest pod opieką wielu specjalistów, potrzebuje nie tylko leczenia ale również odpowiedniej terapii, wspomagania rozwoju.
Potrzebuje również odpowiedniej diety (choroba wrzodowa i kamica układu moczowego).
Jest nauczana indywidualnie ale nawet w tej kwestii potrzebuje dodatkowej pomocy - odpowiednie pomoce, programy edukacyjne czy pomoc specjalistyczna.
Ja sama choruję na neuroboreliozę. Oprócz tego - albo przez to... mam wiele innych schorzeń takich jak zaćma, jaskra, ślepota oka lewego, astma oskrzelowa aktualnie bardzo niestabilna i zaostrzona, zaburzenia równowagi, czucia. Krążenie jest bardzo słabe przez zwężenie żył i tętnic poniżej kolan.
Mam silną przeczulicę, przez co ból czasami wyłącza mnie z normalnego życia.
Moje leczenie to ogromne koszty (metoda niestandardowa wg Amerykańskich standardów ILADS to koszt sięgający nawet 2 tys miesięczne, a to wcale nie jest najniższa kwota). Oprócz leczenia potrzebuję rehabilitacji, zabiegów które nie tylko ulżą mi w bólu, ale nie pozwolą zaniknąć całkiem moim mięśniom.

Dlatego bardzo Was proszę, jeśli nie macie jeszcze wybranej osoby, której przekażecie swój 1% oddajcie go nam. Każdy grosz jest na wagę złota - a raczej na wagę zdrowia mojej córki i mojego.
Przekażcie tą informację swoim znajomym, może ktoś jeszcze przyłączy się do naszej walki o każdy dzień.

WASZ 1% DAJE NAM NADZIEJĘ NA PRZYSZŁOŚĆ...