czwartek, 28 czerwca 2012

3 miesiące zbierania.

Nie będę dużo pisać, bo nawet nie mam słów by to skomentować :)
Oto efekty 3 miesięcy zbierania nakrętek.
ja tylko je przebrałam, oczyściłam i poprzesypywałam do siatkowych worków.




DZIĘKUJĘ !!!


Teraz jeszcze tylko czekam by odzyskać głos :)

środa, 27 czerwca 2012

Kasia nie ma głosu...

Nie macie pojęcia jak uciążliwe jest życie, gdy nie można nic powiedzieć a wszelkie próby to skrzek jakiś, że ciężko zrozumieć co chce powiedzieć.
Dzieciaki, a raczej moje młodsze dziecie ma radochę bo mama nie krzyczy więc broi na całego.

Wczoraj już czułam się lepiej, tzn może nie dobrze ale nie miałam gorączki (w niedzielę wieczorem przekroczyłam 40 stopni, więc było ostro...). Musiałam pokazać Kacpra pediatrze, bo kończył się antybiotyk a mały narzeka na gardło jeszcze. Laryngolog dopiero w drugiej połowie września, alergolog zapisy po nowym roku... Jest super po prostu.
Młody dostał jeszcze leki, już bez antybiotyku a tylko dokończyć buteleczkę - potem p/grzybiczy kilka dni bo po tych antybiotykach to mogło się cos przyplątać.
Mały

Weronika juz osłuchowo ok, gardło tez ok... tylko wirus ją pobierał jakiś, ale poradziła sobie przy pomocy podręcznych środków.

Ja po powrocie do domu miałam chrypkę... ale wzięłam tabletki od gardła, coś p/grypowego...
Zjadłam obiad i ległam, bo jednak osłabienie dało znać o sobie. Niestety z chrypki zrobił się kaszel, gos zaczął mi uciekać, piszczałam i skrzypiałam ku uciesze dzieci (faktycznie śmiesznie to brzmiało).
O 19 byłam już dostarczona na pogotowie przez małżonka, bo oprócz chrypy i niemożności normalnego mówienia zaczęło mnie normalnie zaciskać i dusić.
Zapalenie gardła, krtani i tchawicy, męczący kaszel a do tego obrzęk. W oskrzelach również sobie świergotało coś, więc wylądowałam na mocniejszym zestawie. Antybiotyk plus wziewy, do tego różności na nawilżenie i regenerację śluzówek gardła...
Kurczę, ostatnio aptekę odwiedzam niemal codziennie a wczoraj dwukrotnie za każdym razem kupując konieczne leki (tylko zalecone przez lekarza, nawet tańsze zamienniki proszę a z części rezygnuję) to zmieścić się w 100 zł jest wyczynem.
Dla nas apteki są jak normalny sklep, tylko dużo droższy niż spożywczak. Zakupy robię tam prawie tak samo często jak w większym sklepie. Tylko z jedzenia staram sie mieć przyjemność... a leki? Chyba tylko pozwalają czerpać tą przyjemność, bo same jej nie dają.


niedziela, 24 czerwca 2012

Immun44

Ale mnie rozłożyło....
Może po kolei co i jak, bo nic nie zrozumiecie :)

Cały tydzień przebieram worki z nakrętkami, bo:
1) rozwalają się foliowe worki, biodegradowalne chyba bardzo bo czasem w palcach się rozchodziły gdy słoneczko troszkę je ogrzało,
2) bo w workach jest masa baterii, metalowych nakrętek, kapsli, innych "skarbów" w których jest metal czy nawet szkło.

Kupiłam tzw worki siatkowe/raszlowe, jak ziemniaki w sklepach są czy inne warzywa. Nie wiem ile waży wypełniony nakrętkami bo nie posiadam wagi i muszę pokusić się by dostarczyć gdzieś ze trzy wory losowo wybrane, wtedy będe mogła przeliczyć średnią i +/- będę wiedziała ile tego jest.
W każdym razie przebrałam już 3/4, zapełniłam 90 szt worów... i czekam aż mąż dokupi, bo brakło :)
Wybrałam dużą reklamówkę baterii, druga pełna nakretek metalowych, kapsli i pokrywek...
Znalazłam rónież dwie pary słuchawek, zegarek na rękę, części komputerowe, sporo śrub, gwoździ, żyletkę... nie mówiąc o śmieciach innego typu.

Spędziłam nad tym długie godziny, ale to nie problem :)

Kacperek znów się rozchorował - trzy dni był bez antybiotyku i znów gardło, nieprzespane noce...
Tym razem dostał Bactrim. Było już lepiej ale w nocy doszedł suchy, męczący kaszel... tak męczący, że doprowadzający do wymiotów. W dzień jest stanowczo lepiej.

Ja sama czułam się tak jakoś... ale nieprzespana noc, tydzień przesypywania, przebierania itd... więc zażyłam dodatkowo Immun44 - dostałam od Gosi, bo zakupiła ale jakoś nie "zjadła".
W ciągu dwóch godzin mnie rozłożyło totalnie.
Jakby mega grypa, piorunujące tempo. Wszystkie kości, stawy kłują, w oczach igiełki... w głowie jakby pełno i taka mgła, cięzko myśleć.
Gorączka pojawia się i znika, sama bez zbijania. Nie wiem czy to zbieg okoliczności czy uderzyłam tym preparatem w jakieś "uśpione bakcyle", co jest bardzo prawdopodobne.
Pomyślałam o HERXIE bo identyczne rekacje miałam na Biotrakson na początku leczenia.
Tak szybko grypa mnie nie rozkładała, zawsze to bardziej rozciągnięte w czasie i nasilenie jakby mniejsze.
Teraz uderzenie maxymalne...
Pewnie na 100% to się nie dowiem, ale jutro gdy wezmę znów Immun44 zobaczymy co będzie się działo.

Preparat ten zawiera zioło Cistus Plantovir i witaminy... dlatego sama nie wiem czy to herx, czy grypa?

Jak się lepiej poczuję, to zrobię zdjęcie efektów pracy nad nakrętkami :P
Teraz ten stos wygląda jeszcze piękniej :)
DZIĘKUJĘ!!!

niedziela, 17 czerwca 2012

Warszawa - nakrętki odebrane i dojechały :)

Wiele osób doskonale wie ile stresu, emocji... ile łez te worki kosztowały.

Dzisiaj znów ryczałam - bo opadł stres (udało się wszystko i nakrętki odebrane ze szkół mimo niedzieli, od Kochanej Basi, która udostępniła podwórko i przetrzymywała nam część).
Do samego końca póki Gosia, która wraz z Krzysztofem wyruszyła rano do Warszawy by załatwić sprawę, nie zadzwoniła do mnie, że wszystko odebrane, załadowane i zbierają się do powrotu... do tego momentu nawet nie umiałam odetchnąć tak zupełnie... nie dowierzałam, że teraz się uda.
Gdy przyjechali ok 21 i zobaczyłam auto wyładowane... to łzy radości i niesamowita ulga...

Nie istotne, że połowa worków do przepakowania bo się rozwaliły - to już na spokojnie będę ogarniać.

Nie umiem opisać swojej wdzięczności dla Gosi i Krzysztofa, bo po raz kolejny pomogli mi z transportem nakrętek. Dzięki NIM nie rezygnuję, nie poddam się i dalej będę zbierać, szukać kolejnych szkół, kolejnych miejsc... mam nowe pomysły i teraz wstąpiły we mnie nowe siły.

Gdy uzbieram już tonę i zostaną sprzedane, pieniążki zasilą subkonto.
Jestem w trakcie gromadzenia zaświadczeń, dokumentów... wszystkiego co potrzebne by dopisać Weronikę do subkonta w Fundacji. Tym samym będę mogła ciut więcej (terapia SI, turnusy, dodatkowe zajęcia terapeutyczne... to co będzie dla niej dobre i potrzebne)...
Gdy dopełnie formalności i mała będzie już podopieczną Fundacji to oficjalnie powiadomię wszystkich :)

Teraz zdjęcia z dzisiejszego wieczoru.




Prawda, że jest się czym chwalić i z czego cieszyć?




piątek, 8 czerwca 2012

Nakrętki ze Szkoły Podstawowej w Rogotwórsku.

Dzisiaj miałam przyjemność osobiście poznać dziewczyny - delegację samorządu szkolnego ze Szkoły Podstawowej w Rogotwórsku, która uczestniczy w naszej nakrętkowej akcji.
Pan Dyrektor Waldemar Grodkiewicz przyjechał ze swoimi uczennicami i przekazali 3 wory uzbieranych nakrętek. Kolejne wory, które przybliżają nas do pierwszej tony.

Szkoła w Rogotwórsku nadal zbiera nakrętki, za co bardzo serdecznie dziękuję.

Relacja z wizyty na stronie Szkoły :)

Galeria zdjęć ze zbiórki w szkole.



Przez ostatnie zawirowania i zamieszanie chorobowe w domu nie informowałam na bieżąco o tym co już do mnie dotarło :)

Moja koleżanka z czasów Liceum, Gosia wraz z Krzysztofem przywieźli mi nakrętki ze Szkoły Podstawowej nr 5 w Kutnie.  Zabrali również nakrętki, które zbierają pracownicy u Gosi w pracy :)

Również ze szkoły Podstawowej w Cieślach otrzymałam 3 wory nakrętek - przekazywane z rąk do rąk :)
Odebrała Agnieszka, przekazała Gosi a ona już transportowała do mnie...

Gdyby nie kolejne wielkie serca to w Warszawie byłby totalny bigos... hmmm...
Już mamy miejsce składowania na obecna chwilę na ul Hoserów u Basi. Dzięki gołębiemu serduchowi brata Gosi - Grzesiowi trafiło w to miejsce 20 worów ze Szkoły Podstawowej nr 336 im. Janka Bytnara "Rudego"
ul. Małcużyńskiego 4. 
Basia czeka na jeszcze jeden transport... a jak dotrze to zobaczymy ile tego mamy u niej, ile u mnie... 
Do upragnionej pierwszej tony brakuje jeszcze trochę, tak wynika z pobieżnych obliczeń...

Sami widzicie cała akcja ma sens jedynie dzięki łańcuchowi dobrych serc.
Liczą się nakrętki bo one są w samym centrum naszych działań, ale również wszelka inna pomoc.
Bez tych wszystkich elementów ta akcja upadłaby - ja sama bym tego nie załatwiła... bo są dla mnie rzeczy niemożliwe do wykonania. Z Waszą pomocą niemożliwe staje się możliwe :)

wtorek, 5 czerwca 2012

Domowy szpital... wirusy królują!

I jak mam cieszyć się drobnymi sukcesami, gdy cos uda się pchnąć do przodu gdy ciągle cos nowego wyskakuje?

W piątek przyszedł wypis Weroniki ze szpitala - czytałam kilka razy, może kilkanaście by dobrze zrozumieć.
Powiem tak - BOLAŁO to co czytałam. Wiele rzeczy zrozumiałam dopiero po rozmowie ze znajomą, która zna takie problemy nie tylko z książek.
Zaczynam gromadzenie dokumentów Weroniki by dopisać ja do subkonta w Fundacji. Może w taki sposób będę mogła więcej jej zaoferować jeśli chodzi o terapię.
Mam jeszcze większa presje by akcję nakrętkową bardziej rozkręcić, żeby zebrać jeszcze więcej...
Napiszę więcej jak sama to wszystko sobie w głowie poukładam, co nie jest takie proste...

To nie wszystkie kłopoty - Kacperek się rozchorował.
Przez weekend mimo moich działań pierwszego rzutu, inhalacje, syropki itd... w nocy się dusił, gardło bolało coraz bardziej, katar bardzo brzydki i ropny... w poniedziałek wizyta u pediatry zaraz jak tylko przychodnię otworzyli. Wirusowe podobno wszystko - tylko Kacperek jest alergikiem to wziewne Pulmicort i Berodual.

Kaszel się uspokoił troszkę ale oczy zaczęły ropieć i w nocy juz meksyk... Wybudzał się i płacz bo nie mógł powiek rozkleić. Kaszel budził go az się krztusił. Gorączka skakała.
Marudek juz o 4 nie mógł zasnąć - po godzinie padł na krótka drzemkę.

Dzisiaj nie wytrzymałam i pojechałam do pediatry - właczono antybiotyk, do oczu Neomycyna, Sulfasalazin...
W oskrzelach duże furczenia są, oczy wyglądaja jak u wampira - przekrwione i cały czas ropieją bardzo.
Kaszle mały non stop, z nosa leje się ropny katar... a ja nie umiem mu pomóc.
Inhaluję, oklepuję, podaje leki... i jedynie mogę czekać aż antybiotyk zacznie działać.

Jakby ktos pomyślał, że wystarczy na dzisiaj... to NIE!!!
Weronika wróciła do domu ze szkoły... nie przyznawała się, że coś jej jest i dopiero jak nie mogła przełknąc obiadu wydało się. Więc mam szpital w domu - Młoda z gorączką, gardło brzydkie strasznie... jutro zostaje w domu - co strasznie się jej nie podoba.

To własnie te przykre wieści, niespodziewane kłopoty...