wtorek, 25 października 2011

Pierwsze cukiereczki drugiej serii...

No to już od 5 zaczęłam dzień cukierkami.
Wczoraj od rana wisiałam na telefonie w poszukiwaniu leku. W sobotę objechałam wszystkie apteki w Gostyninie, obdzwoniłam kilka w Płocku zanim je zamknęli i nigdzie nie było, a co gorsza to w hurtowniach nie było. Wiele osób ruszyło na poszukiwania tego leku i problem ma większa skalę. Wczoraj znalazłam opakowanie w jednej z Płockich aptek, znajoma również dała znać że u niej jest dostępny... czyli mam jakąś alternatywę jak coś ;D
Na razie próbuję ustawić to tak, by zachować pewne zasady - co na czczo, z dala od jedzenia, co można z posiłkiem, z czym nie wolno łączyć niektórych...
Doba powinna mieć stanowczo więcej godzin by to rozłożyć i jeszcze wyspać się normalnie ;D

Dzisiaj moja głowa jest niczym wielki balon - nie wiem jak to nazwać.
Po prostu boli niemiłosiernie.
Trochę wpływ ma pogoda bo piękne słońce za oknem, ale nocne harce mojego synka który wczoraj zasnął w samochodzie i później nie można było go dobudzić, wykończyły mnie i wstałam nieprzytomna. On wstał później przed 7 rześki jak skowronek, a ja... no co tu dużo mówić, starość nie radość ;)

Przekopuję się własnie przez informacje, odświeżam wiedzę na temat diety.
Nie wiem czy mąkę miałam jakąś nieczystą, czy coś się zadziało ale mój zakwas na chleb jest nie taki jak powinien być.
Kurczę - a on już był naprawdę bardzo dobry, silny i dojrzały. Pięknie chlebuś wyrastał.
Najważniejsze, że miałam pewność, na 100% że czysto żytni jest.
Teraz nastawiłam nowy ale potrwa troszkę znaim dojdzie do swojej mocy - poczekam, bo ile można jeść pieczywko chrupkie?
Z czasem smakuje jak tektura, ryżowe niczym styropian ;D
A moje dzieci lubią sobie pochrupać bo nie muszą jeść tego ;D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz