wtorek, 18 października 2011

Pozbyłam się złudzeń...

Dzisiaj od rana miałam dość nerwowy dzień.
Jakoś tak skupiło się kilka rzeczy.
Dzieciaki się rozłożyły - złapał ich jakiś wirus chyba, więc siedzą w domu i sie kurują. Ja po południu spędziłam 45 minut u neurologa, który niestety nie pocieszył mnie.
Ponieważ  nie byłam już jakiś czas u neurologa, a trafiłam na tego u którego leczyłam się na początku chorowania praktycznie i pamięta mnie sprzed kilku lat, to był zaskoczony wręcz, że jest jak jest. Bo porównując to co było przed leczeniem BB a dzisiaj (choć nie jest dobrze) to i tak poprawa ogromna ;)
Ja sama dzisiaj porównując czas wiosny tego roku widzę różnicę, tylko ja dostrzegam pogorszenie. Wróciły bóle stawów - na początku to były głównie kolana, potem łokcie i kostki, teraz są to typowe bóle wędrujące. Potrafi bardzo rwać łokieć, i jak już przejdzie to boli kolano. Na początku nawrotu nie było również okresów polepszeń - dopiero teraz zaczyna się to klarować.
Trzy miesiące już się ciągnie to odsuwanie myśli od siebie, że to BB.
Dzisiaj neurolog odesłał mnie bardzo stanowczo do lekarki u której się leczyłam.
Więc przestaję szukać wymówek, że pogoda się zmienia, że to halny w górach wieje... tylko do dzieła. Pierwszy krok, umówić sie na wizytę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz