Dzisiaj znów ryczałam - bo opadł stres (udało się wszystko i nakrętki odebrane ze szkół mimo niedzieli, od Kochanej Basi, która udostępniła podwórko i przetrzymywała nam część).
Do samego końca póki Gosia, która wraz z Krzysztofem wyruszyła rano do Warszawy by załatwić sprawę, nie zadzwoniła do mnie, że wszystko odebrane, załadowane i zbierają się do powrotu... do tego momentu nawet nie umiałam odetchnąć tak zupełnie... nie dowierzałam, że teraz się uda.
Gdy przyjechali ok 21 i zobaczyłam auto wyładowane... to łzy radości i niesamowita ulga...
Nie istotne, że połowa worków do przepakowania bo się rozwaliły - to już na spokojnie będę ogarniać.
Nie umiem opisać swojej wdzięczności dla Gosi i Krzysztofa, bo po raz kolejny pomogli mi z transportem nakrętek. Dzięki NIM nie rezygnuję, nie poddam się i dalej będę zbierać, szukać kolejnych szkół, kolejnych miejsc... mam nowe pomysły i teraz wstąpiły we mnie nowe siły.
Gdy uzbieram już tonę i zostaną sprzedane, pieniążki zasilą subkonto.
Jestem w trakcie gromadzenia zaświadczeń, dokumentów... wszystkiego co potrzebne by dopisać Weronikę do subkonta w Fundacji. Tym samym będę mogła ciut więcej (terapia SI, turnusy, dodatkowe zajęcia terapeutyczne... to co będzie dla niej dobre i potrzebne)...
Gdy dopełnie formalności i mała będzie już podopieczną Fundacji to oficjalnie powiadomię wszystkich :)
Teraz zdjęcia z dzisiejszego wieczoru.
Prawda, że jest się czym chwalić i z czego cieszyć?
To masz już dla Weroniki orzeczenie o niepełnosprawności?
OdpowiedzUsuńWeronika orzeczenie ma juz kilka lat.
Usuńbrak słów na ten widok :)
OdpowiedzUsuń