czwartek, 4 października 2012

Pierwsze koty za płoty...

No to już po pierwszej transakcji - nakrętki, które uzbierałam z Waszą pomocą pojechały do firmy na przemiał :)
Teraz pozostał pusty plac, który zamierzam oczywiście szybko zapełnić nowymi workami :))))

Niestety Wasza pomoc jest konieczna - sama nic nie zdziałam niestety.
Po pierwsze - samej strasznie trudno znaleźć mi miejsca gdzie będa zbierać (na maile nie odpowiadają ani szkoły, ani inne instytucje). Nie jestem az tak mobilna (samochód jest, ale mam ograniczenia czasowe jak i fizycznie nie dam rady dużo zdziałać, bo ostatnio całkiem mnie spina ból stawów).
Trzeba rozreklamować akcję, pomóc zbudować sieć punktów... Ja jestem jedna i czasami mam wrażenie, że porywam się z motyką na słońce.

Teraz troszkę o życiu - Kacper CHORY... taaa, rano pobudka kaszlem, oj biedny dusił się... więc tylko czekałam jak otowrzą przychodnie by jechac do pediatry... Do przedszkola chodził całe 4 dni, licząc piątek przed weekendem.
Nie ma stanu zapalnego na szczęście, ale świszczący oddech, skurcz oskrzeli znaczny... więc inhalacje z leków rozszerzających (Berodual+sól fizjologiczna) Pulmicort dalej zwiększony by nie dopuścić do rozwoju infekcji, Singulair wieczorem...

Weronika znów ma jazdy z żołądkiem - chyba stres szkolny... coś musi podświadomie nawet przeżywać, do tego objawy jelita drażliwego się pojawiły. Dostała leki troszke inne (silniejsze od żołądka i mamy wypróbować czy Tribux coś pomoże).

Ja jestem zmęczona - a to dopiero miesiąc szkoły, troszkę chorobowo... ale czasami nie wiem w co mam ręce włożyć. Życie... trzeba się ogarnąć jakoś i ustawić cały tydzień, by można było załatwic coś więcej niż "podstawę". Tylko, żeby zdrowia starczyło, żeby mniej bolało to w końcu się rozkręcę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz