Wszystko zaczęło się zupełnie nie tak jak było w planach, a zaczęło sie od codziennego wieczornego telefonu do Weroniki.
W czwartek wieczorem zadzwoniłam i dowiedziałam się, że mogę ją zabrać na święta troszke wcześniej... a planowany wyjazd był na sobotni ranek.
W piatek od rana próbowałam dodzwonić się do lekarki, żeby potwierdzić... nie jechac bez sensu, w między czasie zakupy jakieś i cały czas biegiem.
O 12 wyjechaliśmy do Warszawy - korki potworne, słoneczko nam świeciło przez szyby... ale młoda w domu była na kolację, późną bo późną... ale była.
W sobotę rano... zamiast za sprzątanie to na pogotowie z nią, bo gardło, gorączka...
Całe szczęście nie angina, tylko wirusowe podobno. Zakupy w aptece, w domu leczenie... i jakoś to było.
Po drodze poświęciłyśmy koszyczek, wracając jeszcze kilka drobiazgów w sklepie dla chorowitki...
W sklepie obłowiłam się w wiadra :)
Plastikowe po sałatkach śledziowych, sałatkach jarzynowych, surówkach itd... Super.
Ludzie patrzyli na mnie dziwnie trochę jak targałam te wiadra w Wielka Sobotę do samochodu, ale co tam.
Wiadra za darmo, ale mina męża gdy wróciłam do domu... bezcenna :P
Swoją drogą, nie uzupełniłam ale mamy kolejna szkołę, która przyłączyła sie do naszej akcji!!!
Dziękuję bardzo serdecznie :D
Prime English Studio
ul. Cicha 3/3
20-952 Lublin
woj. lubelskie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz