czwartek, 15 listopada 2012

Znów jakoś duszno się zrobiło...

Ech, czasami mam dość.
Jestem zmęczona chorowaniem.
Kłopoty z oddechem, duszność taka dziwna - która czasami przytyka i puszcza, nie pozwala w pełni nabrac powietrza, a nawet jak mocno i głęboko westchnę, brakuje mi powietrza.
Mam momentami zawroty głowy na tyle silne, że tracę równowagę a co gorszam jest mi niedobrze.
Ból nie odpuszcza - nogi moje kochane... jak bardzo chciałabym ich nie czuć w ten sposób.

Jednym słowem znów jesień daje mi po dupie. Zaraz zima dołoży swoje 3 grosze tak,. że wiosna mi dokopie...
Już opatulam się jak mogę, bo wiecznie mi zimno. Muszę kupic sobie kapcie jakieś cieplutkie bo św Mikołaj w tym roku do mnie raczej nie zastuka. Śmieją się ze mnie, że walonki mi się marzą :) wełniane "rajtuzy" jak po babci, skarpety robione na drutach itd... Mi marzy się jedynie ciepełko, a że krążenie mam bardzo słabe przez pozwężane znacznie tętnice i żyły od kolan w dół (ręce mają tylko w dłoniach taki kłopot) - to mam wiecznie lodowate, w kolorze granatowo-fioletowe albo marmurkowe nogi. Trudno mi się rozgrzać i poduszka elektryczna jest moim wielkim przyjacielem wieczorami.
Ech... trudno mi dzisiaj sie pozbierać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz