sobota, 25 sierpnia 2012

Nowy etap leczenia... ZIOŁA

Ten tydzień był wyczerpujący dla mnie.
Koniec anginy - uff... Astma lekko znów się zaostrzyła, ale to wina stresu jak podejrzewam.
W poniedziałek miałam zabieg ginekologiczny.
O 7 stawiłam się na oddziale, na czczo jak kazali, z wszystkimi papierami i niewielką torbą.
Położono mnie na sali, pobrano krew i czekałam... Przyszedł lekarz i dowiedziałam się, że ok 11 powinnam zostać wezwana na blok operacyjny. Czekałam i czekałam... i sie nie doczekałam, bo kobieta przede mną wróciła z bloku i mieli jakiś nagły przypadek, więc musiałam poczekać.
O godz 14 podłączono mi kroplówki bo ani pić mi nie wolno, jeść tym bardziej... i już mi "język kołkiem stawał" bo było dość ciepło.
Ok 16 zobaczyłam innego lekarza, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu tego, który prowadził moją ciążę (jeździłam do niego specjalnie, bo jest dobrym specjalistą moim zdaniem, zreszta poleconym przez kilka osób)... Na bloku już nie tylko mnie poznał, to pamiętał że prowadził moją ciążę, że gdzieś 4 lata temu urodziłam, że mam starszą córkę (pomylił sie lekko z jej wiekiem bo dał jej 12 lat, ale ona wygląda na młodszą :PPP) ... jednym słowem byłam totalnie zaskoczona spotkaniem i doskonałą pamięcią doktora.
Położyli na stole, podłączyli mi wszystko i nagle nie pamiętam nic.
Po zabiegu obudziłam się i jedynie nieprzyjemny ból brzucha dał znać, że już po wszystkim.
Zabieg był rozleglejszy niż się spodziewałam (wyszły inne kwiatki podczas zabiegu). Teraz czekam na wyniki histopatologiczne. Lekarz gdy przyszedł sprawdzić czy wszystko ok, to pytałam go o to czy jest ok... no i nie wiem. polipem mam się nie martwić tak, a reszta... jak będa wyniki to porozmawiamy.
Martwię się i mam powody, bo jestem z grupy dość wysokiego ryzyka (moja mam miała raka narządów kobiecych, babcia taka piersi co rzutuje na obciążenie wywiadu genetycznego).
Ale gdybanie nic nie da - bo wróżenie z fusów da taki sam efekt... może to nic niepokjącego, może to tylko endometrium... może... no właśnie.

Wróciłam do domu tego samego dnia ok 20.30. Zalecenia - nie przemęczać się, nie dźwigać itd...
Kacper przywitał mnie bardzo brzydkim kaszlem (duszący, ale jakby miał gdzieś zalegający śluz).
Pojechałam rano do pediatry i po antybiotyku spadek odporności, osłuchowo zaostrzony szmer oskrzelowy. Mam inhalować Mucosolvanem rano i po obiedzie, a wieczorem podwójna dawka Pulmicortu - czyli 0,5 na jeden raz.
Niestety dzisiaj sobota a kaszel dalej się pojawia - nie ma go cały czas, ale jest chwilami.

Ja natomiast dochodzę do siebie, ból juz minął... jest ok.

Inne dolegliwości dają w kość, tzn bóle stawów i kości, ból głowy... ale to moje borelkowe dolegliwości.
Dłużej nie będę ich spychać na skraj świadomości, bo tylko nasilają się i coraz częściej męczą.
Niestety do antybiotyków na razie wracać nie chcę, bo wątroba, nerki... no i grzybek.
Nawiązałam kontakt i zaczynam leczenie ziołami.
Dzisiaj jest przygotowanie terenu - nalewka z wodą Zuber (swoją drogą ta woda to straszne świńatwo, ble.... zapach to jedno, ale zatkanie nosa nie pomaga, bo smak jest taki sam). Nalewka ma dać popalić bakteriom... potem trzeba wydalić z organizmu to co toksyczne - łyknęłam oleju rycynowego... i zaczynam przyjaźń z toaletą :)
Moja terapia to mieszanka ziół do picia, nalewka, szczeć ... do tego herbatki z mieszanek ziół oczyszczających.
Kacperkowi na dolegliwości kaszlowe podaję lekką herbatkę ziołową drugi dzień, niestety on nie jest chętny do picia więc na razie odrobinę mieszam z normalną herbatą i tak sobie popija. Samych ziół nie chciał za nic wypić - od razu ma odruch wymiotny jak przy niektórych syropach.

Ostatnio poświęcam sporo czasu i zgłębiam tajniki ziół, fititerapii... może naprawdę uda mi się pomóc swojemu organizmowi siłą natury? Zioła mają ogromną moc i jeśli nie spróbuję to nie będę wiedziała czy na mnie to działa...  Trzymajcie mocno kciuki bym wytrwała i żeby zadziałały.

Zostawiam zainteresowanym link gdzie jest bardzo dużo opracowań na temat ziół i boreliozy.
Dr Różański ma wiedzę i doświadczenie w leczeniu bardzo wielu chorób.
Dla mnie to kopalnia wiedzy i informacji:
Na temat Boreliozy u dr Różańskiego

Ps.
Po zażyciu nalewki rano pojawiły sie silne bóle wędrujące, ścięgna achillesa rwały jak na Cipronexie. Pojawił się ból w klatce (nie umiem go określić nawet) i bolała mnie kość ogonowa tak, że noga drętwiała do palców. To wszystko wyróżniłam z innych odczuć, dlatego że sa to doznania "świeże" albo dawno ich nie było. Pierwsze co to takie jakby oszołomienie, ból nadgarstków i kostek, ból za okiem, szum w uszach ale to wszystko pojawiało się ostatnio często więc nie wiązałam akurat wystąpienia z przyjęciem nalewki.
Coś na pewno się zadziało...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz