sobota, 18 sierpnia 2012

Leczymy się... kurujemy!!!

Jakby nie było to o swojej rodzinie mogłabym napisać książkę medyczną chyba.
W poniedziałek Kacperek leciał przez ręce, gorączka taka że widział kolorowe żyrafy, latające słonie... majaczył jednym słowem, a ja co odrobinę zbiłam temperaturę do 39 stopni ta znów rosła.
Pediatra nie wiedział co to jest (może angina bo gardło zmienione, ale jeszcze nalotów nie było, a może zapalenie dróg moczowych... bo oskrzela zaostrzony szmer ale on astmatyk to tak może mieć i jedynie wziewy). Dostaliśmy skierowanie na badania - morfologia bardzo zła, przesunięcia w rozmazie, leukocyty wysokie sporo ponad normę, anemia, CRP ponad 40 a norma od 0 do 5. No i badanie moczy nie ciekawe (białko, krwinki czerwone, bakterie itp). Jednym słowem silny stan zapalny - więc antybiotyk bo to nie wirus. Dostał silny antybiotyk, ma wybrać dwa opakowania ale już jest lepiej.

Razem z nim Weronia się rozkładała, ale ona miała gardło jak w wirusówce. W czwartek wymioty, mdlała... wszystko bolało, gorączka... więc jazda do pediatry od nowa. Powikłania u niej bo uszy bolą, gardło brzydkie choć jeszcze nie angina... ale wczoraj już były naloty i czopy na migdałkach. Ona również na antybiotyku (ja dzisiaj widzę poprawę więc jest lepiej mimo, że przełykać nie może).

Żeby nie było zbyt lekko gdy wróciłam do domu z Werką w czwartek od pediatry nie czułam się najlepiej (w aptece zapobiegawczo wzięłam różne przeciw grypowe, bo ostatnio wszystko poszło z domowych zapasów), do wieczora mnie rozłożyło na maxa. Gorączka bardzo wysoka, dreszcze itd... to wzięłam co miałam od grypy i do łóżeczka, soczek malinowy, zapas suchych ubrań... i poduszka elektryczna bo mnie trzęsło niemiłosiernie.
Wszystko było dobrze, ale miałam umówioną wizytę u pulmonologa na 13 - od rana wzięłam leki, było jakby lepiej... tylko gardło drapało byłam osłabiona... no i wizyta ważna bo to ustawienie leków astmatycznych.

Niestety poprawa nie jest taka jak powinna być. Mam zmienione leki częściowo i dawki zwiększone, dołożone nowe... znów reklamówka duża. Wieczorem gardło dosłownie zaczęło mnie rwać a tak sajgon... ANGINA jak nic. Jazda na pogotowie bo już do ogólnego za późno a sama nie chciałam z antybiotykiem celować. Miałam w domu Unidox jeszcze ale nie wiedziałam czy on na te bakterie działa, itd...
Pani doktor potwierdziła anginę, wytłumaczyłam że brałam w dużych dawkach ostatnio takie i takie leki (leczenie borelki), powiedziałam o astmie i jakie mam leki przepisane... dostałam receptę.

Jakież było moje zdziwienie w aptece gdy za antybiotyk miałam zapłacić 50 zł niemal, bo nie mam zniżki!!!
Wróciłam na pogotowie z pytaniem czemu (ja nie mam już takich zapasów finansowych, leczenie dzieci i ich leki, moje leki astmatyczne wykupiłam w południe ponad 100zł, leki od grypy... poszło naprawdę dużo jak dla mnie w jednym tygodniu dosłownie na same leki).
Podobno bez wymazu nie może mi przepisać leku ze zniżką.
Poprosiłam o coś tańszego w takim razie - ale Unidox i Cipronex podobno odpada jak brałam ostatnio.
Szukała i szukała... i w końcu spytałam czy ten Unidox na anginę mógłby być, bo mam go w domu.
Kazała mi brać i jeśli w ciągu trzech dni nie będzie poprawy to do lekarza POZ po inny... tylko ja w poniedziałek mam zabieg.
Dzwoniłam w piątek rano na oddział żeby przełożyć, ale pielęgniarka stwierdziła że może wyzdrowieję... żebym przyjechała rano na czczo to się zobaczy. Tłumaczyłam, że mam gorączkę, ostra infekcja itd...
Zobaczymy czy mnie zakwalifikują... tylko najgorsze, że jeśli nie to Marek straci urlop a ja zabieg i tak muszę mieć najwyżej w innym terminie.
Boję się trochę bo to jednak narkoza itd... no potem ten czas oczekiwania na wyniki histopatologiczne.
Trzymajcie kciuki...

Co do mojego leczenia - gdy wrócę ze szpitala przechodzę na zioła.
Podjęłam już decyzję, że spróbuję siły natury w walce z tym dziadostwem.
Może będą mnie mniej wyniszczały, może będę reagowała na nie.
Pierwszy miesiąc to taki test bo wierzę w zioła ale czy mój organizm zareaguje... tego nie wie ikt.
Muszę coś zrobić, muszę walczyć... a ABX ostatnio szarpnęły ni wątrobę i chyba nerki troszkę nadwyrężyły. Może to wina toksyn... Nie mówię już o tym jak szarpnęły kieszenią (raczej saldo na subkoncie skurczyło się dość mocno).

W środki na leczenie walczę, walczę zawzięcie. Wystawiam cały czas aukcje...
Ostatnio wrzuciłam paski, paseczki... naprawdę wiele pięknych rzeczy.
Piękne szale i szaliki.
Jeszcze mam trochę do wystawienia apaszek i chust, ale muszę sił nabrać.

Sami zobaczcie jakie cacuszka :))))
moje aukcje charytatywne allegro

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz