sobota, 12 stycznia 2013

Dość!!! Precz wszelkie bakterie, wirusy i wszelkie patogeny !!!

Jak wiecie zapewne co niektórzy, Kacperek jest chory juz dłuższy czas.
Przed świętami rozłożyło resztę domowników - czyli cała czwórka spędziła święta w domu.
W nocy z 1 na 2 stycznia Kacpi po raz kolejny zaczął gorączkować, wrócił bardzo męczący kaszel itd, itp...
Weronika rozłożyła się nim uszykowałam małego by jechać do lekarza... więc miałam dwójkę do pokazania.
Ja sama nie doszłam do siebie po świątecznej infekcji, która nie przebiegała bez komplikacji (z zapalenia oskrzeli mimo antybiotyku i zwiększonych inhalacji miałam podobno zapalenie płuc i na pogotowiu dostałam kolejny antybiotyk).
Gdy Lekarka zbadała dzieci u Kacpra stwierdziła, że to infekcja wirusowa plus nasilenie duszności spowodowane jego "prawdopodobną" astmą. Dostał kolejne leki by ułatwić mu oddychanie - tym razem już silniejsze i mamy używać na stałe przez dłuższy czas (pierwsze 7 dni 2x2 dawki Flixotide a teraz już 2x1 dawka i tak ciągnąć i obserwować). Do tego silniejszy antyalergiczny, Singulair oczywiście, Pulneo... i inhalacje z soli fizjologicznej kiedy tylko będzie chciał posiedzieć z maseczką.
Weronika miała typową grypę plus objawy wznowy choroby wrzodowej - zaostrzenie po lekach jakie dostała w święta. Więc silniejszy lek od żołądka, no-spa i przeciw grypowe.
Niestety już w czwartek Weronikę bolały uszy, potem spuchły węzły chłonne przy uszach... brzuch dalej bolał, ale to troszkę musi potrwać zanim minie.
Pojechałam do lekarza z nią, żeby ocenił te uszyska (potem miała by wymówkę, że mnie nie słyszy :D jak ją o coś proszę ;) a tak poważnie, ona ma częste zapalenia ucha, więc bałam się żeby ślad nie został.
Dostała antybiotyk niestety bo i gardło i uszy. Doktor wzięła pod uwagę zły stan jej żołądka i to co przepisała nie zrujnowało jej jeszcze bardziej tego brzucha.
Gdy juz się ucieszyłam, że Kacperkowi się poprawia a Weronika jest prawie zdrowa, przyszła noc...
Mały ok 2 zaczął marudzić, aż się ulało... Niestety do rana wymiotował co chwila, zasnął ok 5 na moment, ale obudziła go biegunka...
Płakał ze zmęczenia, bólu i bezsilności, bo nie miał już sił wymiotować.
Cały dzień zwracał na zmianę z biegunką. Pilnowałam tylko by pił choć wodę, zmuszałam co chwila choć pół łyżeczki, nawet sól fizjologiczną którą zawsze podkrada przy inhalacji gdy nie schowam albo zostaje w ampułce - nic nie chciał. Coca coli tez nie... Około południa zaczął gorączkować, i to momentami bardzo wysoko tylko wymioty nie pozwalały podać mu nic zbijającego, a czopka tez ie mogłam dać bo biegunka... Pozostały mi okłady i ewentualnie chłodna kąpiel
Wczoraj już wezwałam wizytę domową (mam popsuty samochód więc nie miałam jak jechać).
Pani Doktor bardzo dokładnie zbadała malca, i wypisała skierowanie na oddział. Tylko ostrzegała, że tam jest bardzo duzo dzieci więc nie wiadomo czy go przyjmą.
Mały po południu się ożywił, nawet chrupka zjadł takiego zwykłego, popił troszkę i nie zwracał... i nie odwadniał się bardziej a gorączka mimo, że rosła to juz nie do 40 a do 38 i nie podawałam nawet syropu na zbicie, jedynie biegunka dalej męczyła małego.
Widać było, że jakby krok do przodu... dlatego postanowiłam nie narażac go na dodatkowe wirusy szpitalne i zostliśmy w domu - gdyby tylko cos się działo zaraz bym jechała a mamy dosłownie 3 km może do szpitala.
Dzisiaj od rana Kacperek zwrócił niewiele, biegunka męczy dalej... ale się nie odwadnia, pije całkiem ładnie, nawet się dopomina jedzenia... choć nie zjada tak ochoczo. Najważniejsze, że zjadł biszkopta i został w brzuszku... chrupki, słone paluszki... jeszcze tylko od dołu trzeba zatkać :)

Niestety ja chyba nie doleczyłam infekcji tak na 100%, albo może coś zlapałam, czy przemęczenie daje w kość...
Mam spore kłopoty z oddychaniem, jestem osłabiona, mam zawroty głowy.
Czuję się naprawdę kiepsko i ratuję się inhalacjami (inhalator pracuje teraz tak często jak nigdy, bo z Kacprem na zmianę tylko zmieniamy nebulizator.
 Oto ja - wymęczona i zblazowana...

1 komentarz: