wtorek, 24 stycznia 2012

Ech zima...

Zima nas zaatakowała... śnieg pada i pada, choć zamienia się raczej w błoto niż piękne zaspy i trzeszczący mrozem śnieżek.
Wczoraj dzień w drodze - Urząd Gminy by złożyć papierki do przedszkola Kacperkowi, potem GOPS kilka wniosków złożyć... i wreszcie do domu.
Mam wielką nadzieję, że Kacperek dostanie się do przedszkola i od 1 lutego będzie miał więcej zajęć, kontakt z dziećmi - grupą rówieśniczą. Będzie miał zapewniony inny rozwój niż tylko mama i Werka na co dzień.
Szczerze mówiąc to i dla mnie byłoby dobre - miałabym większe możliwości by załatwić cokolwiek, czy nawet jakąs wizytę u lekarza do południa obskoczyć. Może udałoby mi się rehabilitację załatwić w godzinach porannych - oj wiele spraw by się troszkę ułatwiła.
Dzisiaj zaliczyłam kolejkę w Urzędzie Skarbowym... nie myślałam, ze może być już tyle ludzi, bo to dopiero 24 styczeń... Tym samym postanowiłam jeszcze więcej ulotek w mieście rozłożyć, ale przy tej pogodzie to jedynie wywinęłam orła i ledwo się pozbierałam. Niestety podnosząc się poprawiłam i spotkałam się z taką obojętnością, jakbym była pod wpływem nie wiem czego. Widok kuli zadziałał chyba na wyobraźnię obserwatorów. Komentarze nie nadają się do przytoczenia.... Polska rzeczywistość.

Zrezygnowałam ze spacerowania i pytania o mozliwośc pozostawienia ulotek. Poczekam na lepsza pogodę.
Szkoda mi z jednej strony, bo nie jestem często w mieście...
Możecie mi wierzyć na słowo, ale dorosłym osobom jest bardzo trudno zdobyć środki na leczenie, uzyskać jakąkolwiek pomoc. Naprawdę ludzie dużo chętniej pomagają dzieciom - bo one sa bezbronne.
Rozumiem, że każdy ma swoje kłopoty... ale ja nie chowam ulotek innych osób jak kładę swoje np (bo nie możliwe jest by wszystkie zniknęły w ciągu jednego dnia). Ja zawsze pytam o to, czy mogę zostawić w danym miejscu swoje ulotki.
Jak widzicie - nawet tutaj jest walka, przepychanki...

Już kilku osobom wysłałam ulotki, które sama drukuję w tym roku. Kilka osób otrzymało plik i samodzielnie drukuje i roznosi ulotki u siebie. Jestem Wam ogromnie wdzięczna za taką pomoc - bo może choć jakaś złotóweczka więcej będzie w przyszłym roku....


Nie wiem jak moje leczenie, ale jadę cały czas na tym zestawie - Rifampicyna 300x2, Cipronex 500x2.
Do tego miałam Koci Pazur, ale teraz nie mam więc przerwa. Cała masa innych tableteczek czasami w okrojonym składzie, bo koszty balansują na krawędzi. Gdy uda mi się coś sprzedać na Alle, albo mam jakąś darowiznę to dokupuję.
Muszę zostawić troszkę zapasu na podstawowe antybiotyki, bo bez nich nie ma wcale leczenia.
Teraz zastanawiam się skąd wytrzasnąć na podróż i wizytę u doktor, bo troszkę przeciągnęłam i nawet nie ma innej opcji - muszę jechać żeby recepty miec na leki, itd... Początek roku to zawsze taki kryzys, że brak słów.

Ale ... mimo tylu złych rzeczy i tak bolesnych efektów leczenia jestem zadowolona.
Kilka drobnych szczególików- takich tyci, tyci... wróży dobrze na przyszłość.
Może takie drobiazgi w liście tych negatywnych wrażeń gubią się, ale nawet gdyby to był tylko jeden drobiażdżek to JEST i już! Nie chcę zapeszać na razie niczego.... więc nie nazwę rzeczy po imieniu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz